Od dłuższego czasu chodzi za mną chęć napisania posta, ale kompletnie nie wiem o czym. Znaczy kilka tematów w głowie mam, ale nie umiem się zebrać, żeby usiąść i przelać myśli na papier bądź worda (tak, piszę na brudno). A kiedy już siądę, to stwierdzam, że to na siłę, że nie wiem co dalej i przerywam.
Chyba oduczyłam się pisać– pomyślałam dwa dni temu kończąc pić śniadaniową herbatę.
Chwilę później weszłam na starego bloga (gdyby ktoś był zainteresowany, proszę pisać na privie). Tamte wpisy miały „to coś”. Przeczytałam dwa i voila! Oto jestem. Dobrze jest czasem wrócić na stare śmieci.
Super wenę twórczą dostałam po majówce. Niestety, ulotniła się, gdyż bardzo potrzebowałam pewnego zdjęcia, którego, swoją drogą, nie mam do dzisiaj.
Co u mnie?
Wielkimi krokami zbliża się październik. Z jednej strony to dobrze, z drugiej nie. Lubię sama mieszkać, lubię wielkie miasto. To nie tak, że z rodzicami mi źle. Po prostu inaczej żyje się będąc odpowiedzialnym za siebie. Ma to swój urok. Jednak w Cieszynie mam wszystko i wszystkich. No i tyle rzeczy będzie do zrobienia! Trochę się dzieje, do końca tego nie ogarniam. Serio. A tak lubię mieć kontrolę nad sytuacją. Cóż.
Lifestyle